czwartek, 27 sierpnia 2015

"Błękitna godzina" Alyson Noël


Poprzednia część: Ever

Ever Bloom zdawało się, że po tragicznych przeżyciach i stracie ukochanej rodziny w końcu odnalazła szczęście. Zakochana bez pamięci w Damenie, układa sobie życie na nowo. Jednak coś strasznego zaczyna się dziać z Damenem. Tajemnicza choroba sprawia, że nie tylko słabnie, starzeje się i traci dar nieśmiertelności, ale coś odbiera mu także pamięć, tożsamość, uczucia – życie. Ever postanawia zrobić, co tylko w jej mocy, by ratować ukochanego.

W pewnym momencie naszła mnie ochota aby przeczytać tą książkę - chciałam po raz kolejny zatopić się w znakomitym dziele Alyson Noel i poczytać coś o miłości, ale też o akcji. Miałam całkiem spore oczekiwania co do tej powieści, gdyż pierwszy tom strasznie mi się spodobał i wywarł na mnie duże wrażenie.  Miałam więc nadzieję, że drugi będzie równie dobry, a nawet lepszy.
Książka zaczyna się fragmentem romantycznym, a później możemy wczytywać się w myśli głównej bohaterki. Na początku trochę ciężko czytało mi się tą książkę... być może niepokój Ever zadziałał także na mnie i  nie wyczułam tego klimatu, który tak mi się spodobał w pierwszej części. Była tajemnica, ale została ona bardzo szybko wprowadzona, co mi się nie podobało. Zdecydowanie zbyt prędko autorka zaserwowała nam kolejny sekretny wątek.
W tym tomie wszystko idzie nie tak jak powinno jeśli chodzi o fabułę – załamywałam ręce, gdy czytałam jakie przygody zgotowała głównej bohaterce autorka tego dzieła. Przyznam się, że nie bardzo podobał mi się ten pomysł... książka ta była trochę przygnębiająca. Jednakże, jest to część całej historii, jedna z wielu przygód czekających na Ever i Damena. Przyznam że powieść ta była dobra, jednakże nie spodobała mi się do końca treść, aczkolwiek... Błękitna godzina to naprawdę bardzo dobra, a przed wszystkim niebanalna historia. Ciągłe zaskoczenia, napięcie – coś cudownego!
Podczas czytania towarzyszyło mi naprawdę wiele różnych emocji, m.in.: zdziwienie, zaskoczenie. I teraz opiszę to słowami, które same cisną mi się na usta: autorka naprawdę dała czadu w tym tomie; totalnie pojechała po krawędzi i po tym co boli najbardziej. Właśnie dzięki temu książka nie jest nudna, lecz pełna wrażeń i zaskoczeń. Mimo że twór ten wydaje się cienki i krótki, to dzieje się w nim tak wiele, że mam wrażenie jakbym czytała o wiele grubsze dzieło. Autorka nie owija w bawełnę i pisze bez zbędnego rozpisywania się, dzięki czemu uzyskała efekt przedłużonej książki.
Skończyło się nieprzewidywalne i intrygująco, czyli tak jak liczyłam.
Książka ta, tak jak tom pierwszy, jest kierowana zdecydowanie do dziewczyn pod względem treści, której głównym wątkiem jest miłość. Jednakże... co mi się podoba, to to, że mimo wątku zakochania, nie ma tutaj przesadzonej słodkości, od której zazwyczaj mnie mdli. Oczywiście są tu rzeczy typu „on jest idealny, perfekcyjny”, ale nie ma tu słodkiej idiotki jako głównej bohaterki, jest natomiast dojrzała dziewczyna. Mam wrażenie, że miłość która jest tu opisana, jest bardziej dojrzała. Ever to nie dziecko, co bardzo mi się podoba i jest zdecydowanie na plus całej historii.
Podsumowując… fabuła tak jak pisałam, trochę się pospieszyła, ale ja jakoś to przeżyłam. Patrząc z perspektywy czasu, uważam, że książka ta była bardzo dobra, mimo tych tragicznych wydarzeń… choć myślę, że właśnie one dodały miliony emocji do tej książki. Zdecydowanie, mimo wszystko oceniam ją na plus i mam ochotę na jej kontynuację! Polecam.

Moja ocena tej powieści to 4,5/5.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz