poniedziałek, 29 czerwca 2015

"Więzień labiryntu" James Dashner

Kiedy Thomas budzi się w ciemnej windzie, jedyną rzeczą którą pamięta jest jego imię. Nie wie kim jest ani dokąd zmierza. Jednak to nie wszystko - kiedy winda się zatrzymuje i drzwi się otwierają jego oczom ukazuje się grupka dzieciaków, która wita go w Strefie - otwartej przestrzeni otoczonej murami znajdującej się w samym centrum przerażającego i tajemniczego Labiryntu.
Podobnie jak Thomas, żaden z obecnych tu chłopców nie wie dlaczego tu jest oraz jak się tu dostał. Wszyscy wiedzą natomiast, że każdego ranka, gdy kamienne mury otaczającego ich Labiryntu rozsuną się, zaryzykują swoje życie by się tego dowiedzieć, nawet za cenę spotkania ze Strażnikami - pół-maszynami, pół-bestiami, przemierzającymi jego mroczne korytarze.

Dawno temu postanowiłam przeczytać tą książkę za rekomendacją mojej koleżanki, która bardzo się nią zachwycała. Jednakże kiedy w końcu ją wypożyczyłam, po przeczytaniu kilku rozdziałów zrezygnowałam. Miejsce akcji wydawało mi się bardzo ponure i zaniedbane. Zniechęciła mnie też obecność samych chłopców w Strefie, wśród których nie mogłam się zbytnio odnaleźć, zwłaszcza, że losy jednego z nich były głównym wątkiem powieści. Wtedy oddałam tą książkę z powrotem do biblioteki i nie chciałam do niej wracać.
Lecz jakiś czas temu, powstała ekranizacja tego dzieła. Byłam bardzo ciekawa, jak otoczenie zostało odwzorowane w filmie, dlatego też postanowiłam go obejrzeć. Mój umysł otworzył się na ową adaptację wyglądu Strefy, która już tak bardzo mnie nie odrzucała. Kiedy produkcja dobiegła końca, marzyłam aby dowiedzieć się co będzie dalej z bohaterami w drugiej części, a nie chciałam czekać na film. Wtedy zdecydowałam, że wrócę do Więźnia Labiryntu, bo trochę głupio mi było zacząć Próby ognia bez zapoznania się z pierwszą częścią.
Była to dla mnie lekka książka, z tego względu, że wiedziałam już co stanie się dalej. Jednakże były też sceny nie uchwycone w filmie, przez co czytałam z wielkim zaciekawieniem o kolejnych losach Thomasa i jego przyjaciół.
Nie czułam się rozczarowana, sięgając po tę powieść po raz kolejny, bo przekonałam się, że potrzebowałam małego kopa, żeby trochę bardziej się wysilić i użyć wyobraźni. Aczkolwiek przyznam, że obraz Strefy oraz Labiryntu w filmie bardzo pomógł mi dokładnie zobaczyć w wyobraźni to, czego nie widziałam wcześniej. I od razu zaznaczam: ekranizacja różni się od książki kilkoma szczegółami - niektóre są dość istotne, niektóre trochę mniej, ale nadal są to różnice.
Styl jakim pisze autor jest przejrzysty dla czytelnika, fabuła zdecydowanie nie nudzi. Akcja trzyma w napięciu, a ciągłe niewiadome i kolejne tajemnice mobilizują do dalszego czytania.
Jak dla mnie, pomysł na trylogię wydaje się bardzo dobry. Opisy są niczego sobie, a klimat utrzymuje czytelnika przy tym dziele.
Co przyjęłam z ulgą, to to, że nie ma tutaj typowego wątku miłosnego. Autor udowadnia nam, że bez zbędnego romansu i słodkości można stworzyć dobrą, wciągającą powieść. Owszem, jest trochę fascynacji oraz tajemnicy, ale nie ma nic, co wiązałoby się z romansidłami i przesadnością, do której doprowadzają niektórzy pisarze.
Książka ta uzależnia.
Co było dla mnie dyskomfortem, to to, że czułam się miejscami trochę znudzona (przez to, że wiedziałam co stanie się dalej). Także pod koniec powieści, czułam się już z denka zmęczona tym tworem. Myślę, że to dlatego, iż na mój gust, książka była trochę za długa. Jednakże mimo wszystko stwierdzam, że to dzieło jest całkiem dobre.
Jest napisane w ten sposób, że może spodobać się obu płciom, a także ludziom w różnym przedziale wiekowym.
Jeśli jesteście spragnieni ciągłej akcji oraz wielu przeróżnych przygód, śmiało sięgnijcie po tę książkę, a co najważniejsze - nie zniechęcajcie się szybko :D

Moja ocena Więźnia Labiryntu to 4,2/5.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz